piątek, 2 listopada 2007

Opowieść o życiu doczesnym

"Cudze życie - to tak daleko"
Saint-Exupery


Mały skwer, gdzieś na uboczu wielkich ulic potężnej metropolii. Na ćwierćwiecznej ławczynie, siedział skulony człowiek sukcesu XXI wieku, otoczony aurą na wpół wyschniętych i tracących powoli pełną gamę zapachów wymiocin. Potęga smrodu niczym przedsionek składu odpadów chemicznych, biła niemiłosiernie z tego wątłego truchła opatulonego stekiem szmat, co się zwie ciałem ludzkim. Wszakże żywym jeszcze, lecz powoli schodzącym do przeszłości, będącej skupiskiem ludzkiej trwogi, nieszczęść, kryzysów i ogólnej porażki narodzin. Ów człowiek był i jest niesprawiedliwym symbolem destrukcji naszego wewnętrznego ładu, harmonii, szczęścia, pogodnej przyszłości. Tłumaczenia sobie, iż wszystko będzie dobrze, bo życie jest piękne. Pełne uśmiechów, konwersacji, kolorowych czasopism, kobiet, mężczyzn, różnego rodzaju zboczeń i zachcianek dających nam chwilową satysfakcję i pozorne spełnienie. Ogólnie rzecz biorąc, wszystkim tym czym nasze niepowtarzalne poczucie człowieczeństwa może się nażreć do syta. Tak więc w ten kolejny piękny dzień mojego pięknego życia, minąłem kolejnego pacjenta będącego członkiem światowego hospicjum obłudy i powierzchownego szczęścia z lekką nutką refleksji nad przemijaniem wszystkiego z wyjątkiem nas. Bo my tego nie chcemy, nas to nie dotyczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz