piątek, 14 listopada 2008

Zagubiona myśl w (o)błędnym kole

Głos rozpaczy rozpoczyna się w miejscu,
gdzie umierają marzenia.
Tam bezpowrotnie tracą kolor
wszelkie odcienie nadziei dając początek
złudzeniom i sennym powidokom.
I tylko łzy, tylko łzy, łzy
są w stanie przywrócić pierwotny porządek
niewinności, umiejscowiony na skraju dwóch
wiecznie przeciwległych do siebie biegunów,
gdzie horyzonty południa i północy
przyciągają wiatry ciągłych zmian.
A śmierć i życie jak dwoje
niespełnionych kochanków próbuje
nadać sens egzystencji tak długo
jak długi jest czas istnienia znaczenia "istnieć"
w bycie niemocy od czynników wyższych.
Każdy może czerpać z tej studni
rozmaitych możliwości tylko raz.

3 komentarze:

  1. Trudno cokolwiek czerpać z życia, gdy pozostaje się poza życiem. Nieświadomość jest prawdziwą niewinnością, tylko w stanie nieświadomości można naprawdę istnieć. Świadomość oddziela od świata, przez sam fakt swojego istnienia, stawia "ja" i świat w nieprzekraczalnej opozycji.

    Podziwiam ludzi, którzy przynajmniej próbują nadać sens egzystencji bo wierzą, że da się przeskoczyć przepaść tego absurdu.
    Trzeba mieć wiele z dziecka, żeby ten "doklejony" sens brać na poważnie. Jeśli cokolwiek może nas połączyć ze światem, to tylko wiara w tą więź. Innej drogi nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pojawia się jedno pytanie. Jak przetrwać życie w nieświadomości własnego istnienia? Bowiem jest rzeczą od dawna wiadomą,że świadomość istnienia zmywa raz na zawsze całą osłonę niewinności czyniąc z nas niedoskonałe marionetki z mglistym pojęciem doskonałości w naszych umysłach. Ku chwilowemu pocieszeniu przychodzi mi na myśl nietzscheańska wizja niemowlęcia. To się nazywa pełnia doskonałości, zawiera w sobie wszystkie rozstrzygane pojęcia. Szkoda tylko,że trwa tak krótko. Świadomość nigdy nie daje za wygraną. Nam jako filozofom pozostaje w całej tej rozpaczy sensu tylko flirt z absurdem. Bardzo podoba mi się twój komentarz. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie również się podoba. Choć mimo, że kusząca jest wizja bycia-w-nieświadomości, to jednak niemożliwa. Co z kolei, i na przekór, cieszy mnie niezmiernie.

    Nie zgadzam się, że świadomość oddziela nas od świata - jest raczej kotwicą, albo haczykiem, dzięki któremu trzymamy się świata, jako tako - jak ryba...

    Nieświadomość jest nie-byciem, a jako taka nie może być niewinnością. Chyba, że nie-winnością, ale wtedy także - nie-niewinnością. Niczym. Brakiem.

    Bez wartościowania.

    Ale kto wie?

    OdpowiedzUsuń