wtorek, 22 września 2009

Tak oczywiste, że z trudem dostrzegane


Problem bezdomności rozpatrywany jest zazwyczaj na dwóch płaszczyznach. Stanowią go dwie przeciwległe do siebie drogi życiowych wyborów. Świadoma (tak chcę żyć, to moja sprawa, moja decyzja i jest mi z tym dobrze) i ta bardziej niezależna, nieprzewidywalna. Spadająca na nas niczym fatum, będące wynikiem egzystencjalnych nieszczęść, tragedii lub niepowodzeń. Są momenty (zazwyczaj poprzedzone określonymi wydarzeniami jakie oglądają moje oczy), w których snuję sobie pewną refleksję: Jak to dobrze leżeć sobie każdej nocy w ciepłym łóżku, mieć swój własny dach nad głową. Cieszyć się posiłkiem w najróżniejszych jego postaciach. Móc ubierać się w świeże i wyprane ubranie, zaraz po przyjemnej kąpieli. Jak dobrze jest potrafić docenić te wszystkie małe rzeczy, które z racji swojej drobnostkowości wydają się być dla nas tak powszechne, że nawet nie próbujemy już zastanawiać się nad ich istotą i wagą, jaką pełnią w naszym życiu. Podczas, gdy tak olbrzymia liczba populacji ludzkiej jest tego przywileju pozbawiona w stopniu podstawowym. I nie chodzi tu już o samo zagadnienie bezdomności, lecz także o światowy problem biedy, ubóstwa, mizernej edukacji, głodu i ogólnej niesprawiedliwości będącej motorem napędowym naszego świata.

11 komentarzy:

  1. Widzisz Kopaczu, to tragedia codzienności. Nie zauważa się jej, bo jest szara. A szarości staramy się wystrzegać. Nosimy szkła nie-kontaktowe: zaślepiają nas na tego typu widok, a co za tym idzie chronią świadomość przed natłokiem myśli o sytuacji tych ludzi, ponieważ nasz świat, nasze cztery ściany (jak nas uczy wszystko dokoła), też nie jest czymś stałym, danym raz na zawsze. Jutro możemy nie mieć pracy, może się zdarzyć wypadek. Współczujemy, ale z dystansu. I bardziej przez świadomość, że to mogliśmy być my. I tę świadomość wypieramy. Lęk?

    OdpowiedzUsuń
  2. Lęk? Ale przed czym? Czyżby przed usilną próbą wypierania z naszego życia tego co nieuchronne. Fałszowania hierarchii wartości z myślą, że istnieje sfera która absolutnie nas nie dotyczy. Odrzucanie myśli, że wszystko może się zdarzyć. Smutne, ale niestety takimi kategoriami wyznacza swoje życie przeogromna ilość ludzi. A pieszczoty nie trwają wiecznie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lęk nie przed próbą wypierania tego co nieuchronne, lecz lęk przed tym co nieuchronne. W pewnym sensie, myślenie, że nas to nie dotyczy daje nam wytchnienie. Z drugiej strony jest to też sposób na uśpienie sumienia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kierując się takimi założeniami daleko nie zajdziemy. Uciekając od wszelkich "sytuacji granicznych", nieświadomie wyrządzamy wielką krzywdę dla naszej egzystencji. Bo w momencie starcia się z tym, co nieodwołalne możemy poczuć się nie tyle co zaskoczeni , ale rozczarowani wobec życia a zarazem nas samych.

    OdpowiedzUsuń
  5. Według mnie, wszystko jest kwestią krótszego lub dłuższego czasu - albo będziemy rozczarowani wcześniej albo później. Oczywiście, poruszamy się w pesymistycznym świecie smutnych założeń.

    Sądzę też Kopaczu, że siłą rzeczy w życiu nie jesteśmy w stanie uciec od sytuacji granicznych - od narodzin do śmierci mamy z nimi do czynienia, tylko rzadko nazywamy rzeczy po imieniu. Wszystko jest albo "sytuacją graniczną życia" albo "sytuacją graniczną śmierci". I wciąż ta lina jest przeciągana raz w jedną, raz w drugą stronę.

    To, że człowiek nie lubi nazywać rzeczy po imieniu to jedna sprawa, a inna to to, że owe szkła nie-kontaktowe, to wytwór cywilizacji, która ze wszelkich sił stara się nie popaść na nowo w naturę i jej rytm, w którym śmierć i nie-sprawiedliwość (mam tu na myśli brak czegoś takiego jak sprawiedliwość) są na porządku dziennym.

    Marnienie to stan naturalny (tak poza aksjologicznie), a my (jako cywilizacja) przez całe tysiąclecia staraliśmy się z tej natury wyodrębnić. I, co oczywiste, ponieśliśmy porażkę. Rekompensujemy to, odwracając wzrok od tych, którzy nam (naszej nie-świadomości gatunkowej) o tym przypominają.

    OdpowiedzUsuń
  6. Słusznie powiedziane. Tylko w głębokiej refleksji i wewnętrznym przejęciu, można dostąpić naturalnego faktu pogodzenia się z istniejącym stanem rzeczy. Rodzi się świadomość radości z posiadanych dóbr, a także możliwość liczenia się z ich niezaplanowaną utratą. Zdając sobie sprawę, że balans obu tych zjawisk jest dosyć niestabilny możemy uniknąć wielu rozczarowań i stresów. W tej dziedzinie podobają mi się rozważania Jaspersa.

    OdpowiedzUsuń
  7. bezdomność to poniekąd mój strach



    a z drugiej wszystkich bezdomnych których znam, są szczęśliwi, czyżby to była recepta?!

    OdpowiedzUsuń
  8. Robiąc to zdjęcie .....Panu spiacemu na betonie przykrytym powietrzem......Co zrobiles po?????????

    OdpowiedzUsuń
  9. Ktos puka bardzo puzno krotko przed rozpoczęciem wigilii.W kuchni zamieszanie .Stol piękny .Dom piękny. Choinka jak cukierek.Wszyscy zasiadają do stolu .W pewnym momencie Babcia gospodyni Ann pyta meza Coste."Ktos pukal,kto to byl".Costa "Ah jakiś przybledła oni tak zawsze na litosc ida w swieta". Ann zrywa sie z krzesła i z krzykiem "Costa jak mogles"." Jak mogles Boga wyslac na mróz w dodatku głodnego".Przy stole zamieszanie .Wszyscy na rozkaz Ann ubierają swoje kożuszki i cieple buty i wybierają sie w nocy na poszukiwanie nieznajomego."Będziemy tak długo w zawierusze szukac az go znajdziemy".Costa wiedząc ,ze nie uczynił dobrze bardzo sie tym przejął.Zaplanował dowódczo poszukiwania.........Starszego pana znaleźli nieopodal dworca kolejowego ."Jesteś sam pyta Ann".Obcy przerażony nie rozumiejący "Nie,nie jest tu nas trzech"." Idziemy" juz spokojnym glosem Ann zaprasza nieznajomych panów do ciepłego domu.
    To byla najpiekniejsza wigilia Ann i Costy .Calej rodziny.Ann "A nie mówiłam Bóg byl u nas w domu!!!!!"
    Dzis dzieci zapraszają nieznajomych........

    OdpowiedzUsuń
  10. Margo: W sumie nic na siłę. Tak jak różnorodna jest hierarchia ludzkich wartości, tak szerokie i głębokie są decyzje i obierane przez nas drogi życia.

    Anno: Fajny komentarz. Właściwie to na zdjęciu znajduje się dwóch śpiących panów wtulonych do siebie jak niemowlaki. Z racji miejsca publicznego, policja zmuszona była ich zbudzić. A tak na marginesie; drzwi przed którymi śpią, należą do domu Benjamina Franklina w którym zamieszkiwał przez pewien okres czasu. Teraz jest tam małe muzeum.

    OdpowiedzUsuń
  11. w sumie tak

    przecież na siłę i tak nic nie wychodzi, chyba, że hemoroidy

    OdpowiedzUsuń