czwartek, 12 listopada 2009

Auto opis własnych niespójności

Skraplam się. Po czy wyparowuje. Powoli, systematycznie, z zachowaniem hermetycznego porządku. Wilgoć pochłania każdą, nawet najmniejszą cząstkę mojego ciała. Lecz zanim to w pełni nastąpi, przemoknięty wykonuję codziennie setki gestów, niezauważalnych ruchów, skinięć i tupnięć. Próba utrzymania stałego balansu na cienkiej linie życia między odwieczną rozpadliną nie posiadającą końca ani początku, gdzie wina i przebaczenie są jak wino w wyszczerbionym kielichu - systematycznie poddawane do ust ranią jego kąciki i delikatne podniebienie. Próbując choć na chwilę zachwiać równowagą zmysłów. I to stałe poczucie niepewności, nieokreślonego niespełnienia. Uległości ducha względem nieprzewidzianych kaprysów ciała. Wszechogarniający strach, dudniący w uszach jak odgłos naderwanych blach na dachach starych domów. Miotanych jednostajnie przez nigdy nie ustający wiatr cichej rozpaczy. Pot przewinień jak strugi brudnej wody wyciekają ze wszystkich gruczołów skórnych. Tonę we własnych niedoskonałościach, myślowych niedociągnięciach, złudnych wizjach powierzchownego pocieszania się. Nie mogąc jednocześnie sięgnąć brzegu ani poczuć stabilnego podłoża jakim jest dno pod wiecznie ześlizgującymi się stopami. Ten chybiony cel, wewnętrzna rozterka powodującą rozdarcie między postanowionymi założeniami jest jak symbol wypalanego krzyża na plecach. Tworzącego niegojącą się ranę, stale podchodzącą ropą i zanieczyszczoną krwią, co nigdy nie ulega zakrzepnięciu. Nie ma możliwości wybrania podłoża, nie ma sposobu na opatrzenie symbolicznej rany. Pozostaje tylko nieubłagane w swoich przeciwnościach, powolne, pełne rozwagi i determinacji stawianie kroków na owej linie życia, która z czasem będzie coraz bardziej piąć się ku dołowi. Aż w pewnym momencie, całkowicie mi nie znanym, przybierze postać rozpalonego pręta i bez pomocy wyszczerbionego kielicha strąci mnie na dół. I co wtedy, co wtedy pocznę w tym wiecznym opadaniu, gdzie czas i przestrzeń nie będą już przypisane do żadnych racjonalnych wytłumaczeń a świadomość, wciąż będzie rozpamiętywać przeszłość minionych niedomówień.

7 komentarzy:

  1. z tym opadaniem to chyba masz jeszcze troche czasu...co nie oznacza oczywiście, że nie będziesz opadać, albo nie będziesz spychany...jak najmniej rozpalonych prętów i tych "niedoskonałych" wizji więcej:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kopaczu,
    pochłonęła mnie intensywność Twoich przeżyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Angielska pogoda Ci nie służy, chociaż tu chyba teraz jest tak samo...

    filozoficznie, nostalgicznie i jednak przeraża mnie to!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli tak:
    "czas i przestrzeń nie będą już przypisane do żadnych racjonalnych wytłumaczeń",

    to wtedy już nie tak:
    "świadomość, wciąż będzie rozpamiętywać przeszłość".

    Chyba. Przynajmniej tak bym wolała.
    Ale ja to zawsze filozofuję...

    OdpowiedzUsuń
  5. Przy dobrej "Szkockiej", debata filozoficzna na temat czasu, przestrzeni i błąkającej się świadomości przyniosła by nie jedno wspólne rozwiązanie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzieki za ciekawe informacje

    OdpowiedzUsuń