czwartek, 15 lipca 2010

Podróż ...

Za oknem silne podmuchy wiatru sieją popłoch wśród zdezorientowanych liści drzew. Jego świst wdziera się także poprzez spękane szczeliny zapomnianych parapetów. Wprost do mojego pokoju, gdzie na środku wytartej wykładziny stoję Ja. Otoczony delikatną aurą powiewu zmieszaną z odgłosem łamania wskazówek zegara, odliczam niemrawo czas do opuszczenia siedliska czterech ścian. Na zewnątrz, na widok mojej zniekształconej twarzy przez wiecznie ociekające rosą szyby, chmury przybierają jeszcze ciemniejszą poświatę. Sprawiając wrażenie jakby na mój widok zaraz zaczęły płakać opadami deszczu. Głęboki oddech, powtórne zaciśniecie dłoni na skroniach. Ostatni cichy jęk poruszający opuszczone pajęczyny zwisające w rogach pomieszczenia. Pozbawiony złudzeń w postaci pytań retorycznych, poprawiam nerwowo niewyprasowany kołnierz koszuli. Wychodzę w zagęszczony mrok miasta. Ku niewiadomej, ku własnej zgubie ...

Raison D'etre - Mourning

4 komentarze:

  1. Postałabym pod Twoimi chmurami
    bez szczególnego kierunku
    może tylko bez koszuli
    żeby psy nie myliły mnie ze strachem na wróble

    OdpowiedzUsuń
  2. Niewyprasowana koszula i wyjście na miasto nie mogą oznacząć zguby tylko dobrą zabawę ;D no i wiaterek miły... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co tam psy. Mogą zostać razem z nami. I stracha na wróble też możemy przytrzymać. I wróble zgarnąć ... ;)

    OdpowiedzUsuń