wtorek, 14 września 2010

Względność odniesienia

Siedzę na tarasie zawieszonym na skraju urwiska do którego prowadzi tylko jedna droga. Z dala daje się widzieć tę cholerną jaskinię Platona. Omijam ją szerokim łukiem. Piję kawę, każdy jej łyk zagryzam kostką brązowego cukru. Palę nieistniejące papierosy i rozmyślam nad niepojętością pewnych zjawisk, których dynamika rozwoju spędza mi sen z powiek. Nieumiejętność postrzegania wszystkiego, w taki sposób w jaki jawi się on dla naszych oczu, zawsze prowadzić będzie nas do zadawania pytań retorycznych.

Ps: Czuję się tak kurewsko przeterminowany, że nawet nie chce mi się nabierać w płuca powietrza. Nie wspomnę już o konieczności jego wydalania... Cioran zapewne pochwaliłby mnie za taką postawę, nazywając ją życiem pełną piersią.

6 komentarzy:

  1. i znowu jesień, skąd ja to znam, ale rzuciłam palenie :) chociaż tyle

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz już nic, tylko powietrzem się zaciągać. Te jesienne lepsze bo chłodniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie też nie chce się nawet oddychać, a nie czytałam Ciorana... :-). Ale co zrobić, jednak odetchnąć trzeba, z pytaniami retotycznymi czy bez...

    OdpowiedzUsuń
  4. Siedzę tak słuchając The Cure (Cold) i przeżywam orgazm za orgazmem (uszny i intelektualny) i akurat trafiłam na tę twoją notkę i tak se pomyślałam, że aż się muszę zalogować na alternatywną przeglądarkę, z której zwyczajowo bloguję (straszny wysiłek) żeby ci napisać, że się z twoim przeterminowaniem identyfikuję (bardzo), i że możemy kiedyś iść na kawę i pozrzędzić, a najlepiej zwyczajnie posiedzieć gdzieś na dworcu i nawet się do siebie nie odzywać, byleby nawiązać pewną nić porozumienia pod tytułem "chujowo jest". Kawa może być z automatu, a dworzec najlepiej żeby był z tych prowincjonalnych.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałem, że ten motyw Ci podejdzie! Godzę się ;)

    OdpowiedzUsuń