wtorek, 23 listopada 2010

Nocy kres

Rękoma w sennej malignie
niebo gęste przerzedzam.
Z uzyskanej przestrzeni
wyłuskuję gwiazdy łapczywie.
Wszak czasu jest mało
i noc chyli się ku końcowi.
Potem zaś,
zamiast kawy porannej,
chwycę w garść pierwszy blask słońca
i przebiję się nim na wylot
nie wstając nawet z łóżka.

8 komentarzy:

  1. COŚ JEST W TYM WIERSZU, TA GŁĘBIA ... ZATRZYMAŁ MNIE, OWINĄŁ SIĘ WOKÓŁ ... DZIĘKUJE !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przebijanie pierwszym promieniem powinno zadziałać ożywczo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moi mili jakkolwiek by nie było, był to mój głos schodzący na dół. Dziękuję i pozdrawiam wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasami kiedy wstaję rano mam ochotę przebić się tak śmiertelnie promieniem słońca, tak żeby już więcej nie wstać.
    Ale ostatnio trudno o słońce... Zwłaszcza rano.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. barłogowych kontemplacji ciąg dalszy? :) ale słońca w sumie zazdroszczę, bo ja to pewnie będę się topić w kawie do wiosny, bo słońce wstaje później ode mnie...zamiast za słońce, chwytam więc za chmurę i wyciskam z niej zwykły szary deszczem aktualnie ze śniegiem, który także na wylot przeszywa i działa zniechęcająco..

    ..pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlatego trzeba przerzedzać te chmury ;)

    OdpowiedzUsuń