poniedziałek, 30 stycznia 2012

Z pożółkłej karty IX

Na przekór

Lubię słuchać śpiewu ptaków o północy,
przyglądać się drzewom zielonym w zimie.
W głębokim śnie udać się do pracy
stojąc, wędrować po niewidzialnej krainie.

Lubię jeść kolację przy blasku poranka,
ignorując cykanie zepsutego zegarka.
Kładąc się do łóżka we wtorkowe południe
mruczę sobie pod nosem:
- żyć na przekór jest tak cudnie!

Lublin 1996

3 komentarze:

  1. Życie na przekór jest potencjalnie fajne, ale niepraktyczne i na dodatek niemożliwe. Choć i mnie się roją kwitnące róże w zaśnieżonym ogrodzie, ostatecznie, co by komu przeszkadzało, gdyby tak było? Moralnie to obojętne i nawet Stwórca pewnie miałby to w dupie, że tak powiem.
    Rzeczywistość jest jednak uporczywie banalna, ani śniegu, ani róż, nawet sny mam realistyczne do bólu. Ech.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety taka prawda. Chociaż wtedy, gdy pisałem ten wiersz było tak błogo i bezinteresownie. Rzeczywistość jest jednak inna. Tak jak zaznaczyłeś. Pozdrawiam Samie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak... W 1996 chyba też wydawało mi się, że Boga za nogi chwyciłem i trzymam. Może nawet byłem szczęśliwy i nie pisałem wierszy... już nie pamiętam, bo po co mi ta pamięć.

    Ale się porobiło. Najmłodsza córcia miała trzy latka... Tak, byłem szczęśliwy.

    OdpowiedzUsuń