poniedziałek, 25 marca 2013

Kiedy...

Zazwyczaj, kiedy po dniu pracy wracam tymi samymi szlakami do domu, kiedy cały zakres jakże "wielkich" codziennych obowiązków zostaje spełniony i puszczony w niepamięć, kiedy już przeszedłem obok setek mijanych postaci nie patrząc im nawet w twarze i nie pozostaje mi już nic z wyjątkiem ciszy czterech ścian zagospodarowanej egzystencji, dopada mnie wówczas pustka zmieszana z tym nostalgicznym łkaniem za niezdefiniowanym...

 
PS: Piosenka, może odległa od tematu (choć jakby podłożyć pod podmiot liryczny własny rodzaj niezdefiniowania...) ale od tygodni dźwięczy mi w głowie. Ma w sobie jakiś metafizyczny smutek, wewnętrzne niespełnienie. Przynajmniej dla mnie.
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz