Wystarczył jednodniowy wyjazd do Stolicy a już zacząłem tęsknić do pokrytych błotem dróg, szarych łąk i pustych ulic. Nie dla mnie żywot w wielkim mieście. Nie dla mnie setki ludzi ocierających się o mnie podczas życiowego pędu. Zagubiony wśród korków, zgiełku i wysokich budynków łkałem myślą do leśnych traktów, gołych drzew i poszczekiwania psów.
Powrót traktowałem wręcz jako swoiste wybawienie. Wyzwolenie z kajdan tłamszących moje ruchy. I oto znowu jestem tu, gdzie być już chcę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz